Czym jest Gospodarka 4.0?
W ciągu swojego życia przeszedłeś od telefonu stacjonarnego przez komórkę do smartfona. Załatwiasz nim sprawy, które kiedyś wymagały godzin albo całych dni. Co zmieni się w gospodarce jeszcze za naszego życia?
Jak to wpłynie na twoją codzienność? Czy można się do tego przygotować?
Cztery rewolucje przemysłowe
O pierwszej rewolucji przemysłowej uczyliśmy się wszyscy w szkole: jej symbolem były najpierw maszyny dziewiarskie zastępujące pojedynczą prządkę lub tkacza, a potem maszyna parowa. Wynalazek Jamesa Watta z końca XVIII wieku zmienił oblicze przemysłu i transportu, umożliwiając masową produkcję i przemieszczanie się na duże odległości.
II rewolucja przemysłowa zaczęła się pod koniec XIX wieku, gdy człowiek ujarzmił elektryczność. Przeciągnęła się na wiek XX – najpierw, gdy w ciągu dwóch światowych wojen produkowano broń, a potem gdy odbudowywano świat na nowych zasadach. Prąd elektryczny oświetlił domy i ulice, ogrzał mieszkania, napędził pociągi i tramwaje. Napędził też maszyny w fabrykach, które rozwinęły się dzięki drugiemu wynalazkowi – taśmie produkcyjnej.
III rewolucja przemysłowa to rewolucja komputerów, które zautomatyzowały produkcję i uprościły wiele czynności, także tych codziennych. Jeśli masz ponad 30 lat, to widziałeś tę zmianę. Jeśli jesteś młodszy, to nawet nie wiesz, o czym piszę, bo nie pamiętasz innego świata.
Przemysł 4.0 rodzi się na naszych oczach. Zanika bariera między producentami i konsumentami, a nawet między ludźmi i maszynami. Smartfon który masz w kieszeni (albo w którym czytasz ten tekst) ma większą moc obliczeniową, niż urządzenia które kiedyś wysyłały ludzi w kosmos. Nie będąc bankowcem dokonujesz transakcji na swoim koncie, nie będąc informatykiem publikujesz w Internecie.
Testowane są samochody autonomiczne. Nie męczą się, nie bywają pijane, nie rozpraszają się reklamą zawieszoną obok drogi. Przy omijaniu przeszkód i parkowaniu nie mają żadnych kłopotów z oceną odległości, bo ją po prostu mierzą, a nie szacują, podobnie jak kąt skrętu kół, drogę hamowania i inne parametry.
Smart-świat
Do tzw. Internetu ludzi (możliwości komunikacji wszystkich ze wszystkimi dzięki globalnej sieci) dochodzi Internet rzeczy. Już nie tylko ludzie się komunikują, ale i przedmioty. Mają być smart – sprytne, inteligentne. Zegarek wyposażony w odpowiednie czujniki przekaże parametry medyczne komputerowi lekarza. Żegnaj, książeczko cukrzyka! Żegnaj, skierowanie na holtera!
Całe osiedla też mają być “inteligentne”, czyli zbierać dane i na ich podstawie same sobą sterować. Inteligentny dom sam według potrzeby włączy albo wyłączy ogrzewanie i klimatyzację, lodówka zamówi dostawę kończących się produktów. Pralka włączy się dokładnie wtedy, gdy koszt energii będzie najniższy w ciągu doby, a pobór najbardziej bezpieczny dla sieci. Wiadomo, że rano, gdy wszyscy wstają, myją się, gotują, jadą do pracy i uruchamiają komputery pobór jest najwyższy i łatwo o przeciążenie sieci, ale dziś nic z tej wiedzy nie wynika. Inteligentne miasto dołoży do tego zarządzanie ruchem ulicznym, częstotliwością komunikacji, oświetleniem ulic. To nie jest futurologia, to się dzieje już dzisiaj.
Zagrożenie inwigilacją? Oczywiście, i tu jest duża rola edukacji. Dziś niewiedza prowadzi do skrajności. Jedna to odruchowe klikanie wszystkiego, co pokazuje się na ekranie, kompletny brak świadomości tego, jakie dane posiada i przekazuje smartfon w twojej kieszeni. Druga skrajność to lęku przed wszystkim, co elektroniczne i chwytanie się każdej spiskowej teorii o facetach w czerni śledzących cię przez satelitę.
To nieuchronny los każdej nowości. Gdy maszyny zastępowały pracę ręczną, zagrożeni bezrobociem Holendrzy rozbijali je ze złości swoimi drewnianymi chodakami (stąd nazwa “sabotaż”). Jeszcze wcześniej widelce miały narażać użytkownika na opętanie (z racji kształtu podobnego do wideł), a krótsze sukienki powodować u kobiet przeziębienia z groźnymi powikłaniami. Kiedy na angielskich drogach pojawiły się omnibusy parowe, władze dla bezpieczeństwa (a jakże!) poleciły wysyłać przed nimi człowieka z czerwoną chorągiewką. W Warszawie w 1900 roku ukazała się broszura pod znamiennym tytułem “Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”. Kanalizację mamy, ludność słowiańska mimo to przetrwała. Szarlataneria zresztą też…
Co to oznacza dla ciebie?
Mimo krytyki użyteczne nowości przetrwały i przetrwają (nieużyteczne trafią do muzeum). Przestawiliśmy się z telefonów stacjonarnych na komórki, a potem na smartfony, będziemy żyli w smart-cities. Kontaktujemy się przez Facebooka, wyszukujemy trasę na “Jak dojadę”, zamawiamy taksówki przez aplikację mobilną, współdzielimy pojazdy (“auto na minuty”) zamiast je kupować. Ale wynalazki i nowe modele biznesowe to tylko czubek góry lodowej.
To, czego nie widać, to właśnie “Gospodarka 4.0”, który dotknie każdą branżę i każdą dziedzinę życia. Tzw. uczenie maszynowe umożliwia już dzisiaj samodzielne programowanie się urządzeń, tworzenie przez nie nowych wzorców działania na podstawie doświadczenia. Radykalny podział na producentów i konsumentów również się kończy. Wąska specjalizacja człowieka bez znajomości “szerokiego obrazka” będzie nieprzydatna.
Czy sam człowiek będzie potrzebny? Oczywiście!
Maszyna nie okaże empatii ani emocji. Dostarczy danych, ale nie zmotywuje. Wspomoże uczenie się, ale nie zainspiruje. Podzieli zadania i ustali optymalne harmonogramy, ale nie zbuduje zespołu. W tzw. miękkich umiejętnościach nadal będziemy górą – pod warunkiem, że się do tego przygotujemy.
Zmienia się przemysł, zmieni się życie – edukacja też musi się zmienić, i to już teraz.
Jerzy Rzędowski
(na zdjęciu: Yumi, dwuramienny robot współpracujący z człowiekiem, programowany dzięki uczeniu a nie kodowaniu, zbudowany przez ABB – międzynarodową firmę technologiczną; fot. Agata Rzędowska)